Zapach menela

Wyruszamy wcale nie skoro świt. Sobotnie, wczesne słoneczne popołudnie z perspektywą oddechu nad bałtycką plażą cieszy ogromnie. Pomimo tego, że cel jest iście służbowy i wyjazd raczej należy do obowiązkowych aniżeli do zaplanowanej laby, to eskapada ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów. Co prawda nastolatek usadowiony na przednim siedzeniu do najszczęśliwszych nie należy, bo kolejny weekend spędzi z rodzicami, a pewnie wolałby już nie… Ale i jego humor z czasem się poprawi, a wtedy już nic więcej do szczęścia nie potrzeba. I naprawdę wszystko było wspaniale, dopóki nie pojawił się ten okropny zapach, ba! żeby nie napisać smród! Pojawiał się i znikał. Jako, że od jakiegoś czasu jedynie za kierownicą mnie nie mdli, więc jak na kierowniczkę pojazdu przystało zarządziłam natychmiastowe znalezienie źródła owego swądu. I nic. Ani nie była to klimatyzacja (wyłączona), ani obornik z pola (bo zazwyczaj to obornik z pola), pod fotelami też nic (choć kiedyś różne rzeczy zdarzało się tam znajdować). Świeżo zrobione jedzenie na drogę (w zasadzie już prawie go nie było, bo zazwyczaj zaraz po wyruszeniu w trasę zaczynają szeleścić papierki) też okazało się niewinne. Na najbliższej stacji benzynowej wszyscy pasażerowie zostali dokładnie obwąchani i jednocześnie szybko przeproszeni za niesłuszne posądzenie… Zapach „menela” – że tak się wyrażę – towarzyszył mi dalej. Natomiast efekt mojej czujnej, naprawdę czujnej obserwacji, prowadzonej przez dłuższy kawałek drogi okazał się szokujący… Otóż, przysłowiowy zapach „menela” pochodził z pięknych połaci kwitnącego na żółto rzepaku (!), mijanych i za każdym razem wychwalanych nad smętne i wysuszone południowe pola oliwek! To, co cieszyło oko, zarazem raniło nos. Jakżeż wielkie było moje rozczarowanie. Już nic tak ładnie nie wyglądało. Jedyną pociechą był uśmiech na twarzy nastolatka (żeby nie napisać – dziki rechot).

Dlaczego o tym piszę? Bo w jednym z artykułów tego wydania piszemy o rozwiązaniu Zip-Fragrance – zapachowym systemie do wielokrotnego zamykania, z linii tzw. zamknięć z reakcją sensoryczną (Sensory Feedback Fasteners). Nie myślałam, że na nim się skupię, bo w pierwszym momencie wydawało mi się nawet zbyt przekombinowane (jestem orędownikiem rozwiązań prostych i naturalnych – jak widać jednak to nie zawsze sprawdza się w życiu codziennym). Niemniej przy zapowiedzi wprowadzenia tegoż rozwiązania na rynek, dyrektor ds. rozwoju tamtejszej firmy stwierdził, że „zapach ma o wiele większy wpływ niż wydaje się większości ludzi” – I ja się z tym całkowicie zgadzam! – „Fragrance-Zip otwiera drzwi do zupełnie nowego wymiaru interaktywnych opakowań konsumenckich”. Jego niewątpliwą zaletą jest to, że cieszy i oko i nos. Warto wspomnieć, że przeciętny dorosły człowiek jest w stanie przetworzyć ponad 10 000 różnych aromatów (!), przy czym każda substancja zapachowa ma zdolność do wywoływania równie wyraźnego obrazu w pamięci. Jedna krótka ekspozycja na znany zapach może przywołać dawne wspomnienia i emocje z nim związane, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Mam tylko nadzieję, że nikomu nie przyjdzie na myśl, żeby wykorzystać do czegokolwiek, zwłaszcza w produkcji opakowań, zapach kwitnącego rzepaku!

Życzę przyjemnej lektury i jak najwięcej pozytywnych emocji z zapachów!

Zwłaszcza na wiosnę.

Monika Mikołajczak

Redaktor naczelna